Dziś pojechałam wraz z Zabieganymi na wycieczkę na Babią Górę. Nigdy tam nie byłam ale bardzo mi się podobało.
W autokarze jak zwykle śmiechy, gitara i śpiew. Po małych problemach typu pomylenie drogi przez kierowcę i zagotowanie się wody w autokarze dojechaliśmy na miejsce. Na Babią wchodziliśmy czerwonym szlakiem z Krowiarek. No podejście jest fajne. Jakby się cały czas po schodach wchodziło 🙂
Nogi mnie nie bolały ale ku mojemu zdziwieniu szalało moje serducho. Tętno miałam chyba z 300 na początku. Już dawno mi się coś takiego nie zdarzyło. Potem już się uspokoiło i było ok. Widoki ładne aczkolwiek trochę zepsuły je nam chmury idące od Słowacji i zapowiadające deszcz. Na szczęście deszcz nas ominął.
Z Babiej zeszliśmy do Schroniska Markowe Szczawiny. Tam był odpoczynek i sesja fotograficzna.
Potem zejście zielonym szlakiem do autokaru (mieliśmy schodzić niebieskim ale był w remoncie) i powrót do domu.
Było fajnie, moje nogi odczuły tę wędrówkę. Zaliczę to do treningu wzmacniającego na maraton 🙂