21.06.2014
Dziś mam za sobą bardzo fajny dzień pełen przeróżnych emocji. Z tych sportowych, najpierw rano pobiegałam sobie chwilkę. 6,21 km to niby nic ale ileż radości po dwóch dniach biegowego postu. Po południu pojechaliśmy do Koszwic na V Marsz Nordic Walking. Dystans 7 km w lesie, małe, kameralne zawody ale dzięki temu panowała rodzinna atmosfera. Wystartowało 82 zawodników o różnym stopniu zaawansowania. Sama byłam ciekawa jak mi pójdzie, na co dzień przecież wolno spaceruję prowadząc grupy starszych i mniej sprawnych osób. Nie jestem przyzwyczajona do takich szybkich marszów z kijami więc szło mi się nieco dziwnie.
Brałam już kiedyś udział w zawodach NW w Działoszyńskiej 10 (10 km) i też było dziwnie. Lecz wtedy trasa asfaltowa, dużo więcej ludzi. Dzisiaj było znacznie przyjemniej. A co do marszu to ja faktycznie maszerowałam i to dosyć wolno. Przez część drogi miałam wrażenie, że jestem ostatnia. Ale nie byłam – miejsce 68 z czasem 01:01:23. Trasa bardzo mi się podobała, piękny las, aż chce się chodzić, biegać, jeździć na rowerze. Oznaczona bardzo dobrze, co pół km, po 4 kilometrze punkt wodny. Na mecie dostałam medal oraz wodę.
W pakiecie startowym był bo na ciepły posiłek, na który załapały się również osoby towarzyszące, więc i mój narzeczony nie był głodny. Oprócz zupy słodka bułka, herbata, kawa a to wszystko jedzone w ładnej scenerii w ogrodzie Karczmy Koszwice. Po posiłku wręczenie nagród dla zwycięzców a potem losowanie przeróżnych gadżetów wśród wszystkich zawodników. Było tego tyle, że chyba każdy wracał do domu z jakimś drobiazgiem. Ja wylosowałam bardzo fajną i dobrą książkę o Nordic Walking, mogłam sobie również wybrać sadzonkę – padło na bluszcz.
Podczas losowania popsuła się pogoda, zrobiło się bardzo zimno i złowieszczo zaczynał kropić deszcz więc nie czekaliśmy do samego końca, tylko pojechaliśmy wcześniej do domu. W Koszwicach bardzo mi się podobało, chciałabym wrócić tu za miesiąc na 10 kilometrowy bieg – muszę tylko przekonać narzeczonego do przyjazdu bo marudzi, że to trochę daleko. Ale postaram się go przekonać 🙂