13.03.2016
Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce… To by dzisiejszy dzień był lepszy od samego rana… Ale tak nie było. Począwszy od tego, że w ogóle nie chciało mi się rano wstać… M. prawie na siłę wyciągnął mnie z łóżka… Zmęczona, śpiąca, za oknem szaro-buro i ponuro, mżawka… I przyszła mi do głowy myśl, że może jednak nie jechać do tego Chorzowa? Rozważałam to bardzo poważnie, no ale start opłacony… To w końcu w bólach się zebrałam…
Zajechaliśmy do Chorzowa po 9, bez problemu i kolejek odebrałam pakiet startowy. Tu nie padało, pospacerowaliśmy trochę bo czasu do startu było sporo ale zmarzłam trochę. Z rana było zimno. Przez to popełniłam błąd i za grubo się ubrałam na bieg… Startowałam z ostatniej strefy startowej czyli z truchtającymi 🙂 I dobrze, wolniejsze bieganie jest o tyle lepsze, że nie biegnie się w tłoku 🙂 A z przodu ścisk był bardzo duży, w końcu startowało około 1500 biegaczy a alejki w Parku Śląskim nie są aż tak szerokie.
Z racji tego, że generalnie nic mi się dzisiaj nie chce to i biec za bardzo mi się nie chciało. Postanowiłam więc truchtać sobie wolnym tempem. Nie biegłam sama tylko w grupie osób, które biegły podobnym tempem więc biegło się fajnie. No prawie… Gdyby nie to, że właśnie było mi za gorąco… Na 3 km już lało się ze mnie. Niestety nie bardzo miałam jak się rozebrać… Pod bluzką miałam koszulkę termiczną, próbowałam ją ściągnąć ale niestety była zbyt przylegająca. Żeby ją zdjąć musiałabym najpierw zdjąć bluzkę z wierzchu. Ale bez przesady, stwierdziłam, że nie będę się rozbierać do bielizny na trasie 🙂 Więc męczyłam się dalej…
Po pierwszej pętli miałam już naprawdę dosyć, tym bardziej że zaczęło się pokazywać słońce. Drugą pętlę biegłam więc jeszcze wolniej. Ale oprócz tego biegło się fajnie. Tradycyjnie ze smarkaniem po drodze. Na metę przybiegłam z czasem 1:10:00. Biorąc pod uwagę fakt, jak mi się nie chciało biec to ujdzie :p Jednak jak już dobiegłam to brakło medali. Nie dla medalu biegłam, ale zapłaciłam za niego więc skoro był w ramach pakietu to powinien być dla wszystkich… Spiker ze sceny podobno gdy zobaczył kolegę biegnącego w naszej klubowej koszulce zaczął komentować nasz Bieg Częstochowski, że ich bieg jest lepszy od naszego i powinniśmy się od nich uczyć – tam mówił mi mój M. No Panie spikerze, do tej pory odbyło się 7 edycji naszego biegu i nigdy nie zdarzyło się, żeby dla kogoś brakło medali…
Jakieś dziewczyny spisywały numery startowe osób, które medali nie dostały i mówiły, że będą one dosłane. Zobaczymy. Na metę przybiegały osoby, dla których był to pierwszy start i były bardzo rozczarowane, że nie dostały tak upragnionej nagrody za swój wysiłek. Było mi ich szkoda, bo wiem jak cieszy pierwszy zdobyty medal, jaka to duma i radość. Pamiętam swoje pierwsze biegi, pierwsze medale oglądałam bez końca. Dlatego mam nadzieję, że organizator dotrzyma słowa i dośle medale. Choć to już nie będzie to samo, to nie będzie pierwszy medal wręczony na mecie… Po biegu był posiłek, ale postałam trochę w mega kolejce i dałam sobie spokój bo bardzo wolno to szło. I zdążyłam zmarznąć. W sumie to nie byłam głodna, choć moje jedzenie na dzisiaj to dwa banany.
Po powrocie do domu ciepły prysznic – taka zmarznięta przyjechałam. Nie wiem czy ja się już tak starzeję, że mi aż tak zimno się robi? Dzisiaj to naprawdę w cały świat: rano zimno, na biegu gorąco a potem jeszcze bardziej zimno. Z utęsknieniem czekam na wiosenną pogodę. Edit: Medal dotarł do mnie pocztą. Dobrze, że organizatorzy wywiązali się ze swojej obietnicy, ale podtrzymuję swoje zdanie, że to nie jest to samo co otrzymać medal na mecie…