4.10.2014
Październik rozpoczął się dosyć dobrze. W czwartek trochę potruchtałam, w piątek relaks na saunie a dziś udział w 2 Przełaju. Dzień nie zaczął się dobrze, rano zaskoczył mnie okres, który rozpoczął się nie wiem czemu dzisiaj i oczywiście wystąpiły przeróżne dolegliwości z tym związane… Ale zaparłam się i postanowiłam, że pomimo bólu i bez faszerowania się tabletkami wezmę udział w marszu. Stwierdziłam, że pochodzić mogę tak więc zameldowałam się na starcie.
Przełaj na 6+ 🙂 Organizacja świetna, trasa urozmaicona, pozakręcana do granic możliwości ale jednocześnie bardzo dobrze oznaczona więc o zabłądzeniu na trasie nie mogło być mowy. Fajnie jest też startować w miejscu, gdzie na każdym kroku widzi się kogoś znajomego. W organizacji i zabezpieczaniu trasy pomagali nie maszerujący Zabiegani, tak więc impreza minęła mi w sympatycznej i przyjacielskiej atmosferze. I pewnie dlatego tak szybko minęła.
Wracając jeszcze do organizacji – dzięki ogromnym staraniom Kuby start był bezpłatny, każdy uczestnik dostawał pakiet startowy, na mecie medal i dyplom oraz ciepły posiłek. Była też woda na trasie oraz w pakiecie a także po zawodach. Nie było nagród w klasyfikacji open, tylko w kategoriach wiekowych ale każdy uczestnik otrzymał upominek od sponsorów – upominki były różne, wybierane losowo – w zależności od zajętego miejsca.
A co do mojego startu, to jakoś poszło. Trochę za ciepło się ubrałam i było mi za gorąco, ale poza tym było ok. Im dłużej maszerowałam, tym lepiej mi się szło. Więc szkoda, że było tylko 6 km Nawet ból zmalał i spokojnie mogłam maszerować. Rekordów prędkości nie biłam, ja po prostu maszerowałam, niektórzy prawie biegli lub podbiegali miejscami. Czas 46 minut i 41 sekund – 97 miejsce na 154 sklasyfikowane osoby, 10 miejsce w kategorii wiekowej (na 23). Biorąc pod uwagę to, że w Koszwicach maszerowałam przez 7 km w czasie godzina i jedna minuta to jest postęp 🙂 Na co dzień maszeruję wolno, z mało sprawnymi osobami, więc nie jestem wytrenowana do szybkich zawodów. Tym bardziej cieszę się, że poszło trochę szybciej 🙂 Generalnie dzień zaliczam do udanych i miło spędzonych 🙂 Miałam sobie jeszcze pobiegać wieczorem – tak mnie naszło po tym marszu, ale jednak doszłam do wniosku, że nie będę przeginać…