11.10.2014
Dziś postanowiłam troszkę pobiegać i połączyłam to z akcją Zabieganych czyli treningiem z psami ze schroniska. Idea jest taka, aby połączyć przyjemne z pożytecznym i pobiegać ale też dać odrobinę ruchu psiakom przebywającym cały czas w kojcach.
Tak więc rano pobiegłam truchcikiem do schroniska. Nogę na początku czułam, potem trochę się uspokoiło, „rozbiegała się”. Do schroniska mam ok 2 km więc szału z biegiem nie było 🙂
W częstochowskim schronisku byłam pierwszy raz, więc było to dla mnie duże przeżycie. Tyle zwierząt a każde chce wyjść, na nasz widok skakały, szczekały, chciały zwrócić na siebie uwagę, żeby wziąć właśnie jego. Ja najchętniej wszystkie zabrałabym do domu ale niestety nie mam takiej możliwości 🙁 Aż serce bolało patrzeć na tyle zwierząt, często po ogromnych przejściach tak pragnących obecności człowieka i jego miłości.
Pracownicy wytypowali psy, które możemy zabrać poza teren schroniska. Mnie dano dużego psa, który aż „rwał się” do wyjścia po opuszczeniu kojca. I to tak bardzo, że miałam problem z utrzymaniem go bo był silniejszy ode mnie a ja chucherkiem nie jestem. Zamieniłam się więc z kolegą, który dostał spokojniejszego psa. Ten pies na początku nie chciał wyjść z kojca, widać, że jest po przejściach – gdy stanęłam z nim przy krzakach, to on natychmiast pod nie wszedł. Ale jakoś udało mi się przekonać go do wyjścia, wyszedł sam, nie musiałam go wyciągać. Wymiziałam go, wygłaskałam, on a raczej ona wylizała mnie i wybrudziła i mogłyśmy ruszać na trening 🙂
Pobiegaliśmy wkoło zbiornika wodnego. Oczywiście były też różne przygody. Ja np. zostałam wciągnięta przez moją psinkę do wody 🙂 Było ciepło, psom chciało się pić więc chłeptały wodę ze zbiornika – moja nie tylko piła ale weszła do wody, a ponieważ w miejscu, w którym stałam było mokro błotniście to pociągnęła mnie za sobą. Nie miałam szansy zatrzymać się i w ten sposób znalazłam się po kostki w błotnistej wodzie…. A na nogach miałam moje ulubione buty do biegania… Wszystko oczywiście czarne i zabłocone – buty, skarpetki i nogi 🙂 wyglądałam super 🙂
Biegało się fajnie, śmiałam się, że zabiorę psa do Uniejowa – będzie mnie ciągnął i zrobię życiówkę 🙂 Bolały mnie ręce nie przyzwyczajone do ciągnięcia psa na smyczy 🙂 No i zaczęłam odczuwać nogę 🙂
Po powrocie do schroniska, pożegnałam się z pieskiem, porozmawiałam z jednym z pracowników, który poopowiadał nam o schronisku i niektórych zwierzętach. Zaprowadził nas też do kotów – były kochane! Wymiziałam wszystkie, które do mnie podeszły 🙂
A potem truchcikiem pobiegłam do domu. A w domu oczywiście od razu pod prysznic i do prania butów. Teraz schną czyściutkie – będą błyszczeć w Uniejowie 🙂
A noga boli cały dzień, czy siedzę, czy chodzę 🙂 Miałam jutro pobiegać, wykorzystać piękną pogodę… Zobaczymy… Wizyty w schronisku nie żałuję – super pomysł, super doświadczenie i satysfakcja, że sprawiłam psiakowi odrobinę radości i dałam możliwość radosnego pobiegania zamiast siedzenia w kojcu za kratami. Niby nic, ale jednak… Polecam wszystkim!!!